środa, 1 maja 2013

Więcej o technice biegania

Znalazłem kolejny film, który rozprawia o technice biegania. Mimo, że znajdują się w nim informacje, które już zamieszczałem na tym blogu, to na początku podają ciekawostki, których jeszcze nie było. Mówią o bieganiu obserwując je nie tylko z boku, ale też od przodu i podkreślają wagę osi biegu i jego efektywności.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Maraton w Bostonie

Jestem teraz na wyjezdzie narciarskim we Wloszech i stad obserwuje co wydarzylo sie w Bostonie i to podczas zawodow w mojej ulubionej dyscyplinie. To wszystko przykre i az strach myslec, ze cos takiego moze stac sie podczas kazdego innego maratonu.

Znalazlem link, ktory odslania troche kulisy tych smutnych wydarzen: http://www.infowars.com/eyewitness-authorities-must-have-known-about-bombing/

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

PIERWSZA ROCZNICA

Minął rok od kiedy zacząłem tu pisać. Pierwsza rocznica to z reguły święto. Jednak w tym przypadku nie ma czego świętować. Brakuje mi systematyczności zarówno w bieganiu jak i pisaniu.

Zamiast świętować, ustanowię dzisiaj jakieś konkretniejsze zasady. Chcę minimum raz na dwa tygodnie zamieszczać wpis. Jest to rozsądna częstotliwość zważywszy na dotychczasową systematyczność. Oczywiście postaram się robić to częściej i pomogą mi w tym kolejne zasady.

Pojawią się dwa tematyczne cykle wpisów. Jeden już zacząłem i nazywa się „Mniej lub bardziej znani”. Opisuję w nim mniej lub bardziej znanych, ale mimo wszystko ważnych biegaczy. Drugi dopiero wystartuje i będzie opisywał znane marki produkujące sprzęt sportowy, zwłaszcza dla biegaczy. Poza tym, tak jak do tej pory, będę starał się opisywać swoje sportowe dokonania i treningi.

Trzecią zasadą jest przygotowanie się do pierwszego maratonu. Chcę pobiec w tegorocznym maratonie warszawskim. Oprócz chęci prowadzenia sportowego trybu życia, mobilizuje mnie do tego również zakład z kolegą. Polega on na tym, że mamy razem przebiec ten maraton.

Najważniejsza zasada pozostaje ta sama. Blog ten ma mi pomóc w systematycznym bieganiu.

Kolejny rok przede mną.

wtorek, 26 marca 2013

Problemy z czasem i motywacją.


Jak biegać, gdy nie ma na to czasu? Jak szukać motywacji? Jak dawać sobie rade z zimową aurą?

Zima nie puszcza, a ja mam tak napięty terminarz w pracy i w życiu prywatnym, że nie jestem w stanie biegać na siłowni. Wyjście na siłownię wymaga poświęcenia od 1 godz. do 2 godz. na samej siłowni (w tym szatnia i prysznic), plus 10 min. do 30 min. na dojazd w jedną stroną w zależności od miasta i godziny. W sumie daje to minimum 1 godz. i 20 min. a maksymalnie nawet 3 godziny. Podczas gdy przebieżka na powietrzu zajmuje dwa razy mniej czasu. Dodatkowo dużo łatwiej relaksować się na powietrzu niż w siłowni, bo sam dojazd może być tak stresujący (korki), że nie wiadomo czy siłownia go zrekompensuje.

Właśnie znalazłem się w takiej sytuacji. Nie czuję się na tyle odporny, by biegać w takich mrozach lub w deszczu przy temperaturze +2. W tym roku byłem przeziębiony już dwa razy. Nie mogę pozwolić sobie na szafowanie zdrowiem. Dlatego przez zimę chodziłem na siłownię. Niekiedy byłem na siłowni pięć razy w tygodniu. Wszystko pięknie, ale w ostatnim czasie doszły prywatne sprawy i jestem poza domem od 7:00 do 21:00 i nie mam nawet siły pomyśleć o bieganiu. Jak sobie z tym radzić?!

Nie jest to kwestia braku mobilizacji, czy chęci. Jasne mógłbym wstawać o 5:00 i biegać rano, ale bez przesady. Z czystym leniem zawsze dawałem sobie radę. Mogę tu polecić kilka sposobów. Można zakupić fajny audiobook, o którym wiemy, że nas wciągnie i postanowić sobie, że możemy go słuchać tylko podczas biegania. Możemy kupić sobie nowy sprzęt, który będziemy chcieli testować. Możemy, też zainwestować w Nike+ i dołączyć do tej społeczności i mierzyć się w przeróżnych wyzwaniach i wspólnych przedsięwzięciach, bijąc rekordy i ustalając nowe treningi. Wszystkie te metody stosowałem jednocześnie i jeśli tylko byłem zdrowy nie miałem problemu z bieganiem. Niestety brak czasu dobija mnie, zwłaszcza, że wiem, że potrwa to jeszcze mninimum dwa tygodnie.

Pomocy!

wtorek, 19 marca 2013

Mniej lub bardziej znani- Emil Zatopek

"Czeska lokomotywa" - czeski biegacz długodystansowy. Czterokrotny złoty medalista olimpijski. Urodził się 19 wrzesnia 1922 w Korivnicy. Pochodził z wielodzietnej rodziny. W wieku 16 lat zaczął pracować w fabryce obuwia, gdzie zainteresował sie bieganiem.

Bił rekordy i zwycieżał na kilku dystansach: 5000m, 10000m, 25000m, 30000m, maraton. Na Igrzyskach Olimpijskich w 1952 w Helsinkach dokonał wyczynu, którego żadnemu lekkoatlecie nie udało się do tej pory powtórzyć: zdobył złote medale na 5000 metrów, 10 000 metrów i w biegu maratońskim, w którym biegł po raz pierwszy w życiu. Na wszystkich tych dystansach ustanowił rekordy olimpijskie.

W 1975 Międzynarodowy Komitet Olimpijski nagrodził go nagrodą im. Pierre de Coubertina. W 1997 został ogłoszony najlepszym czeskim lekkoatletą XX wieku, a w 1999 najlepszym czeskim olimpijczykiem.

Zmarł 22 listopada 2000r.

Emil Zatopek miał bardzo charakterystyczny sposób biegania z wysoko uniesionymi barkami, głową delikatnie odchyloną do tyłu, którą mocno kreciła na lewo i prawo, zwłaszcza na finiszu. Najbardziej charakterystyczna jednak była jego cierpiętnicza miną.

poniedziałek, 18 marca 2013

Dieta bezglutenowa i Novak Djokovic


Obiecałem, że będę od czasu do czasu wrzucał rzeczy, które przyczyniły się do mojego wzrostu formy i zrzucenia wagi. Jedną z nich był tenis, a konkretnie oglądanie tenisa i zwrócenie uwagi na Novaka Djokovica oraz jego sylwetkę. Ani grama tłuszczu, niesamowita kondycja i zdecydowany numer jeden w rankingu ATP... wow.

Nie musiałem szukać odpowiedzi na pytanie dlaczego tak wygląda. Sami komentatorzy wielokrotnie mówili o diecie jaką zastosował. Chodzi o dietę bezglutenową. Sama nazwa niewiele mi mówiła i musiałem poszperać w wikipedji:

Dieta bezglutenowa – to specjalna dieta stosowana w leczeniu oraz w profilaktyce celiakii (choroby trzewnej, sprue nietropikalnej). Polega na całkowitej eliminacji z pożywienia produktów zawierających gluten czyli na wykluczeniu pokarmów z dodatkiem naturalnych bądź przetworzonych zbóż:
  • pszenicy
  • żyta
  • jęczmienia
Obecnie dowiedzione jest, że owies nie jest przeciwwskazany w żywieniu chorych z celiakią. Jednak w Polsce, ze względu na zanieczyszczenie owsa ziarnami innych zbóż, produkty z udziałem owsa muszą być także wyeliminowane z diety.


O Boże, pomyślałem, dla mnie to niemożliwe. Ja kocham pieczywo. Nie potrafię bez niego żyć. Jestem od niego bardziej uzależniony niż od mięsa. Kiedyś już eksperymentalnie próbowałem odrzucić pieczywo, bo jadałem go za dużo. Wytrzymałem jeden dzień. Jednak na początku stycznia kilka zbiegów okoliczności spowodowało, że miałem niesamowitą motywację i zapał do ćwiczenia. Na tej fali pozytywnego myślenia popłynąłem dalej i udało się! Nie dość, że przestałem jeść w ogóle pieczywo, to nie jadałem innych produktów zbożowych: makaronów, ciast, płatków śniadaniowych itp. Okazało się też, że samoistnie wzrosło spożycie warzyw. Nie musiałem się zmuszać do ich jedzenia. Przyszło to samo i zajadałam się nimi ze smakiem.

Przyznam, że ta dieta przyczyniła się w takim samym stopni do zrzucenia wagi, co ćwiczenie na siłowni i bieganie. Jestem pewien, że bez niej nie schudłbym 5 kilogramów. Oczywiście nie jestem na tyle silny psychicznie, żeby ją utrzymać na stałe. Po 2 tygodnia powolutku zacząłem wracać do glutenu, ale jego obecne spożycie i tak jest pięciokrotnie mniejsze niż przedtem.

Polecam!

czwartek, 14 marca 2013

Mniej lub bardziej znani – Ryan Hall



Urodzony 1982-10-14 amerykański biegacz długodystansowy. Wygrał w 2008 United States Olympic Trials, zajął dziesiąte miejsce na Olimpiadzie w Pekinie w maratonie. W 2011 pobił nieoficjalny rekord Stanów Zjednoczonych w maratonie na imprezie w Bostonie (2:04:58). Jest rekordzistą Stanów Zjednoczonych w półmaratonie z czasem 59:43. Jest pierwszym biegaczem ze Stanów Zjednoczonych, który w tego typu biegu zszedł poniżej jednej godziny.

Stał się nadzieją Amerykanów na świetne wyniki, ale jego rozwój stanął przez problemy zdrowotne. W ostatnim czasie prześladują go kontuzje. Wszystko zaczęło się od kontuzji uda podczas maratonu na Olimpiadzie w Londynie. Ponownie pojawiła się pod koniec 2012. Gdy już wydawało się, że wraca do formy, na początku roku pojawił się uraz mięśnia czworogłowego. 2013-03-13 pojawiła się informacja, że nie wystartuje w maratonie w Bostonie w 2013 roku.

Mimo, że sam zawodnik w wywiadach zapewnia, że nie uważa, że kontuzje są efektem słabnącego i starzejącego się ciała, to jednak powyżej 30-tki, jak coś zacznie się sypać, to może już nie przestać.

środa, 13 marca 2013

Ból w udzie.

Wciąż nie mogę powrócić do pełnej dyspozycji. 3,5 tygodnia temu na szalonej imprezie postanowiłem zrobić szpagat bez rozgrzewki. I naciągnąłem sobie dwugłowy uda.


Największy problem mam z siedzeniem, zwłaszcza podczas prowadzenia samochodu. Z chodzeniem nie mam większych kłopotów. Próbowałem nawet biegać. Zaliczyłem 2 przebieżki na siłowni po 20 min, a w ostatni czwartek na powietrzu 40min. Oczywiście dokładnie bandażuję sobie to udo i rozgrzewam się przed biegiem. Wszystko byłoby OK, gdyby nie ból przy siedzeniu. Zacząłem się nawet niepokoić, ale dowiedziałem się od znajomego specjalisty, że tego typu naciągnięcia ścięgien i mięśni mogą boleć nawet ponad miesiąc.


Tkwię w takiej półaktywności. Nie mogę biegać na sto procent, na siłowni też muszę uważać. Mam jednak nadzieję, że od przyszłego tygodnia maszyna ruszy pełną parą.


Jak na razie jedyna ciekawostkę mam z wycieczki do Londynu, grafiti ze ściany:


Kto to taki? :)

czwartek, 7 marca 2013

Leniwe tempo na wiosnę.

Wczoraj wyruszyłem na pierwszy bieg na świeżym powietrzu w tym sezonie. Mimo sporego zmęczenia po pracy coś mnie ciągnęło na zewnątrz.

Słoneczna pogoda, 15 stopni i głód biegania.

Wyszło całkiem nieźle. Tempo co prawda było słabe, ale nie chciałem szaleć, zwłaszcza, że mam lekko naciągnięty dwugłowy uda. Największym zauważalnym pozytywem jest kondycja. Rzucenie palenia i systematyczne ćwiczenia na siłowni sprawiły, że biegło mi się lekko i nie wiem kiedy upłynęło 40 min.

WYNIK: 41'11", 6.28km, 585cal

Biegam po 30 na Twitterze.



Dzisiaj założyłem konto dla "Biegam po 30" na Twitterze. Zapraszam wszystkich do śledzenia konta @biegampo30 (Zelazny Szczygiel). Będę wrzucać krótkie zajawki o bieganiu i zdrowiu. Więc jeśli ktoś chce od czasu do czasu na to zerknąć, to zapraszam.

wtorek, 5 marca 2013

Idzie wiosna

Śnieg płynie, powoli czuć wiosenny zapach ziemi. Zaraz wszystko zacznie budzić się do życia. W końcu będzie można wyjść na zewnątrz i pobiegać w ciepełku.
 
 
Trochę za tym tęsknię. Bieżnia mechaniczna nie daje tyle radości, ale niestety może uzależnić. Łatwo można przyzwyczaić się do biegania w wygodnych, zawsze tych samych warunkach. Jednak bieganie na świeżym powietrzu daje więcej radości, ale wymaga też więcej samodyscypliny.
 
Trudniej zmobilizować się do wyjścia gdy za oknem jest mniej niż 15 stopni, nie mówiąc już o deszczu. Z drugiej strony gdy świeci słońce, coś ciągnie człowieka na zewnątrz. Dodajmy do tego otoczenie, które zmienia się podczas biegu na powietrzu. Czasem możemy podziwiać widoki, czasem zaobserwować ciekawe zdarzenie, a innym razem spotkać starego znajomego. Dzięki temu umysł lepiej wypoczywa, bo dostarczane mu są dodatkowe bodźce. Pomyślcie jeszcze o dźwiękach i zapachach, a bieżnia mechaniczna zawsze przegra.
 
Ja w tym tygodniu rozpoczynam sezon wiosenny. Do dzieła!

czwartek, 28 lutego 2013

Jak uniknąć kontuzji podczas biegania?

Istnieje wiele sposobów na uniknięcie kontuzji. Jednym z nich jest skończenie z bieganiem, ale chyba nie o to chodzi. Można również wzmacniać mięśnie i stawy na różne sposoby - siłownia, rower, basen itp. Można brać suplementy na stawy i mięśnie. A można po prostu zdrowo biegać.

W ostatnich latach bardzo modne stało się skupianie na powrocie do naturalnego kroku biegowego, czyli takiego jaki mieli nasi przodkowie biegając bez butów. Technika ta ogólnie nazywana jest "bare foot running", czyli bose bieganie. Wielu naukowców, biegaczy i firm związanych z branżą sportową zajęło się tym tematem. Doszło do tego, że praktycznie każda marka produkująca buty do biegania ma swoje modele do biegania naturalnego.

Ludzie często i gęsto nie wiedzą nawet do czego te buty służą i czy powinni w nich biegać. Zanim ktokolwiek zabierze się za bieganie w takim obuwiu polecam zapoznanie się z trzema głównymi nurtami naturalnego biegania- bieganie boso, "chi running" i "forefoot running".
Polecam skorzystać z Youtuba:




niedziela, 24 lutego 2013

Siłownia drogą do lepszego biegania

Gdy rok temu zaczynałem biegać, jednym z moich głównych celów było zrzucenie wagi i wzrost sprawności. Zawsze uważałem, że bieganie jest najlepszą drogą do osiągnięcia tych dwóch celów. Niektórzy mówią o rowerze i pływaniu. Jednak moim zdaniem nie ma drugiej tak dobrej drogi na zrzucenie wagi.

Podczas biegu pracuje większość mięśni w dynamiczny i jak najbardziej naturalny sposób. Rower jest czymś obcym dla naszego organizmu. Nasi przodkowie poruszali się przecież pieszo. Na rowerze nie ma tak dynamicznych ruchów i nie pracujemy tak równomiernie, tak dużą grupą mięśni, jak podczas biegania. Pływanie jest dużo mniej dynamiczne. Pracują co prawda wszystkie mięśnie, ale w bardzo stały i mniej dynamiczny sposób. Dzięki pływaniu świetnie wzmacniamy mięśnie i powiększamy ogólną sprawność, jednak bardzo wolno spalamy tłuszcz.

W tej świadomości i z takim przekonaniem żyję do dziś, jednak z bieganiem zrównałem jeszcze jedną rzecz. Rzecz, która praktycznie od zawsze była moim wrogiem. Nie znosiłem jej mimo że nigdy tak naprawdę jej nie spróbowałem. Była to nienawiść i brak szacunku. Wszystko brało się z niewiedzy i stereotypów wypracowanych w młodości. Do połowy grudnia zeszłego roku, gdy ktoś opowiadał mi o tym sposobie zwiększania sprawności organizmu, grzecznie go wysłuchiwałem i szybko zmieniałem temat, nie wykazując najmniejszego zainteresowania. Gdy ktoś mnie zaczynał namawiać, zawsze odpowiadałem, że to nie dla mnie i że wolę biegać.

Wszystko do czasu, gdy brat, trochę siłą czystej perswazji, trochę braterską więzią, trochę tym, że załatwi mi to za darmo, przekonał mnie do jednej wizyty na siłowni. Tak, to właśnie siłownia była moim odwiecznym wrogiem. Od kiedy w liceum ćwiczyłem na prymitywnej szkolnej siłowni, zawsze kojarzyła mi się z wytatuowanymi karkami, którzy dźwigają wielkie sztangi, strasznie przy tym sapiąc, pocąc się i kurwując. Stereotyp. Aż się dziwię, w końcu na co dzień śledzę wiele dyscyplin i miewałem kontakt z profesjonalnymi sportowcami. W dzisiejszym sporcie zawodowym bez ciężkiej pracy na siłowni nie da się nic osiągnąć. Ja jednak z klapkami na oczach widziałem siłownię sprzed lat, z mojego liceum. Na szczęście mam brata.


Pamiętam tę dziwną nieśmiałość i to wrażenie, że wchodzę do miejsca, w którym nigdy nie powinno mnie być. Szybko minęła, a brat zabrał mnie na TRX. Zrozumiałem, że siłownia to nie tylko sztangi, hantle i kombajny do ćwiczeń. TRX mnie wykończył. Po prostu dętka. Robiłem to co lubię, czyli ćwiczenia z własnym ciałem, bez dodatkowych obciążeń i zrozumiałem jak słaby jestem. Zrozumiałem, że samo bieganie pomaga spalać, zwiększa siłę i kondycje, ale jest siła i siła, jest kondycja i kondycja.

Nauczyłem się, że siłownia to super uzupełnienie biegania. Przygotowuje nas w zupełnie inny sposób do wyzwań biegowych i w bezpośredni sposób przekłada się na lepsze wyniki na bieżni. Sprawia, że nasze bieganie jest bezpieczniejsze i zdrowsze. Poza tym zimą, może okazać się jedynym sensownym miejscem, gdzie można pobiegać i być pewnym, że się nie rozchorujemy.

W taki sposób mój harmonogram biegania rozszerzył się o plan ćwiczeń na siłowni.

piątek, 22 lutego 2013

Forma z dawnych lat

Co wydarzyło się międzyczasie? Trochę się wydarzyło, więc nie opiszę tego za jednym razem. Będę wrzucał od czasu do czasu najważniejsze ciekawostki. Jak na razie ważne jest to, że schudłem i przypomniałem sobie formę z dawnych lat. Dodam jeszcze, że samo zbicie masy nie było po prostu spaleniem tego co niepotrzebne. Przy okazji przybyło sporo mięśni, więc długi czas stałem w miejscu zanim wskazówka ruszyła w lewo.

Na ten sukces, który nie jest moim ostatecznym celem, złożyło się kilka elementów. Jakich?

czwartek, 21 lutego 2013

Zleciało pół roku...

... a mnie nie chciało się ani pisać, ani biegać. Praca, wakacje, pogoda, po prostu lenistwo.

Wpadłem dzisiaj na film na Youtubie o bieganiu. Nie powalił mnie niczym, ale coś mnie tknęło - Może zajrzę i zobaczę co tam w bieganiu po 30? - pomyślałem. I zajrzałem. Sentyment sie wkradł, a że z niespotykaną od bardzo dawna siłą zabrałem się w ostatnim miesiącu za ćwiczenie, postanowiłem trochę o tym napisać. W końcu doświadczeń życiowych w sieci nigdy za wiele. Może komuś przydadzą się moje.

Jedno jest pewne zapał to ja mam słomiany. Trzeba mieć tylko nadzieję, że po tym wpisie nie będzie kilku miesięcy przerwy ;)